Jeszcze w tym roku czekają nas trzy koncerty Nemo w Polsce.
Nemo prezentują „Arthouse” – debiutancki album, który trafił właśnie na rynek nakładem Island EMI. Setki milionów streamów singli laureata ubiegłorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji sprawiły, że „Arthouse” to jedno z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych wydawnictw. Szwajcarska gwiazda wreszcie może zaprosić słuchaczy do wspólnego świętowania piękna, pozytywności i różnorodności.
„Arthouse” symbolizuje utopijne podejście do życia i miejsce, do którego się tęskni – bezpieczną przestrzeń, laboratorium idei, ale też pełną energii domówkę; przestrzeń spotkań i wymiany, a jednocześnie obszar samopoznania, w którym Nemo łamią gatunkowe granice i konwencje, tworząc własną wizję współczesnego popu.
– Nie chcę się ukrywać ani udawać. Dla mnie najważniejsze jest samookreślenie bez ograniczeń i kompromisów – po prostu bycie sobą. Ten album po raz pierwszy w pełni prezentuje brzmienie Nemo i pokazuje, kim naprawdę jestem – komentują Nemo.
Współtworzony z uznanymi muzykami i autorami piosenek – Jez Ashurstem (Little Mix, Leona Lewis, Maisie Peters), Maegan Cottone (Britney Spears, Kylie Minogue, Post Malone), Sachą Rudym, Mią Gladstone, Liamem Maye’em i PomPom (John Legend, Noah Cyrus, Suki Waterhouse) – album „Arthouse” to misternie dopracowana mieszanka glam-popu, elektroniki i art popu. Otwierający go funkowy „Ride My Baby” natychmiast przenosi słuchaczy na parkiet, a następnie prowadzi do rytmicznego „God’s A Raver”, z energicznym motywem fortepianu i niebiańskimi smyczkami.
Czerpiąc inspiracje z twórczości ikon takich jak Prince, Michael Jackson, David Bowie czy Björk – artystów słynących z nonkonformizmu, Nemo stawiają na wielkie emocje, dramat i ekstazę. Słychać to w pełnym pasji utworze „Casanova” oraz pędzącym „Eurostar”, łączącym Londyn i Paryż – dwa kluczowe miasta, w których powstawał album.
– Z jednej strony inspirowało mnie wielu brytyjskich artystów, historia Anglii, z drugiej – wyraźnie czuć tu paryskie podejście do życia: wyszukaną lekkość i swobodę, jakiej nie znajdziesz w żadnym innym mieście. „Eurostar” był jednym z pierwszych utworów, które powstały na ten album i z perspektywy czasu widzę, że był dla mnie pewnym drogowskazem – przyznają Nemo.
Na „Arthouse” każda emocja ma własną przestrzeń – doskonale widać to w utworze tytułowym, który przechodzi od refleksyjnej ballady do roztańczonego przeboju disco. To współczesna pieśń sprzeciwu wobec ograniczania wolności sztuki i kultury – wezwanie do wolnego społeczeństwa. – Zaczyna się od dystopijnego obrazu opustoszałego Hollywood, a potem przechodzi w listę wartości, w które wierzę i o które warto walczyć – wyjaśniają Nemo.
W zabawnym „Easy” Nemo opowiadają o swobodnej relacji, a następnie w „Hocus Pocus” – kokieteryjnej, zmysłowej piosence o miłości – dają się oczarować wyjątkowej osobie przy chwytliwym rytmie i nieco upiornym brzmieniu, łącząc disco z popową przebojowością i baśniową orkiestracją.
Po szalonej miłosnej euforii i gorzko-słodkim „cukierku lub psikusie” Nemo budzą się chwilę później w błotnistym „Frog Swamp”, nagranym z Mią Gladstone – metaforycznym rozliczeniu z manipulacyjnymi mechanizmami władzy, w którym bohater traci kontrolę i sam staje się częścią problemu. – Można to odnieść do sytuacji w przemyśle muzycznym, ale też w polityce czy społeczeństwie. To o wszystkich przypadkach, gdy osoby na kluczowych stanowiskach wykorzystują innych – mówią Nemo.
Bardziej introwertyczną stronę Nemo słychać w poruszającej balladzie o rozstaniu „Black Hole” oraz teatralnym utworze barokowo-popowym „One More Shot” – opowieści o zmaganiu z uzależnieniami i problemami psychicznymi. Z kolei w delikatnym „Unexplainable”, bazującym na smyczkach i przejmującym falsecie, pada główne pytanie całego albumu: próba bolesnej, ale budującej samoanalizy.
– Mam szczęście, że w moim najbliższym otoczeniu nie doświadczyłem wykluczenia czy marginalizacji. Jednocześnie, jako osoba publiczna, wciąż spotykam się z niechęcią ze strony ludzi, którzy po prostu mnie nie rozumieją. Czasem sam zadaję sobie pytanie, kim właściwie jestem. W normatywnym społeczeństwie poczucie niezrozumienia i bycia „nie do wytłumaczenia” może być przerażające. Ta piosenka jest o akceptacji siebie takim, jakim się jest – i o tym, że nie wszystko musi być wytłumaczone – mówią Nemo.
Album zamyka „I Got High At The Party”, w którym Nemo opowiadają o anonimowym, wielkomiejskim spotkaniu przy spowolnionych bitach i psychodelicznym, chilloutowym klimacie. Bez imienia, bez emocji, bez znaczenia – chwilowy moment o czwartej nad ranem, gdzieś w Londynie, Paryżu, Berlinie lub Nowym Jorku.
Całość kończy „The Code” – utwór, od którego wszystko się zaczęło w ubiegłym roku, po triumfie Nemo w Konkursie Piosenki Eurowizji. To symboliczne domknięcie pewnego cyklu.
– Moim największym motorem zawsze było pragnienie bycia zrozumianym. Dzięki temu albumowi lepiej poznałem siebie i po raz pierwszy mogę zaprezentować pełen obraz tego, kim jestem – nie tylko pojedyncze piosenki. Tym albumem zapraszam wszystkich do mojego „Arthouse” – by stali się częścią mojego świata – podsumowują Nemo.
Premierze będzie towarzyszy trasa koncertowa, obejmująca trzy koncerty w Polsce: w Warszawie, Poznaniu i Krakowie.