W ostatni piątek ukazał się wyczekiwany album Pearl Jam „Gigaton”. Pierwsze po niemal siedmioletniej przerwie wydawnictwo studyjne spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem ze strony fanów oraz krytyków.
Przede wszystkim jednak wypada pochwalić zespół, który pięknie zrównoważył doświadczenie, czy wręcz dobrze pojętą rutynę, ze skłonnością do awanturnictwa, bez której muzyka rockowa zdycha. Słychać zaangażowanie, energię, której nie da się zamarkować – Jarek Szubrycht, „Gazeta Wyborcza”
„Gigaton”, podobnie jak jego poprzednie albumy (poza debiutem „Ten”), nie jest wypełniony oczywistymi hitami, ale przynosi muzykę, obok której ciężko przejść obojętnie, bez względu na to, jak ją nazwiemy – grunge’em, rockiem czy alternatywą. Całość jest bardziej różnorodna niż miało to miejsce na „Lightning Bolt”, zdecydowanie lepiej wyprodukowana, a grupa wyraźnie otworzyła się na eksperymenty – Paweł Piotrowicz, Onet Kultura, 5/6
„Gigaton” to poszukiwanie i odnajdywanie. Czerpanie garściami ze skarbnicy amerykańskiego rocka (posłuchajcie „Comes And Goes”), ale i krok do przodu. Dla Pearl Jam – Marcin Cichoński, Dziennik.pl, 8/10
Słuchając „Gigaton” traciłem kontakt ze światem i bliskimi przynajmniej kilka razy, co było nie tylko trudne (koronawirus, kwarantanna, #zostańwdomu, sami wiecie, jak jest), co… zaskakujące. Pierwszy raz od wielu lat pomyślałem bowiem – i to kilka razy – że ta magia, z którą mieliśmy do czynienia ćwierć wieku temu znów wróciła. Że znów są ciarki – i to przynajmniej kilka razy! – Artur Szklarczyk, CGM.pl, 4/5
„Gigaton” jednakże to kawał sztuki. Wzorzec rozwoju z zachowaniem własnego „ja” – Michał Koch, wyspa.fm