Już 7 lipca przyszłego roku twórcy hitowego „Little Talks” zagrają w warszawkiej Stodole!
Bilety w ogólnej sprzedaży od piątku 13 grudnia od 10:00 na LiveNation.pl i Ticketmaster.pl
Przedsprzedaż Citi Handlowy:
środa, 11 grudnia 10:00 - piątek, 13 grudnia 9:00
Przedsprzedaż Ticketmaster.pl:
czwartek, 12 grudnia 10:00 - piątek, 13 grudnia 10:00
Myślisz, że dobrze znasz islandzki zespół Of Monsters and Men, ale tak naprawdę nie masz o nim pojęcia. Od pierwszej minuty ich nowego singla „Alligator” będziesz się zastanawiać czy ten utwór jest autorstwa Yeah Yeah Yeahs na czele z Arcade Fire – wszystkimi dudniącymi bębnami, gitarami i wzywającym do działania chórem. Podczas ostatniego dnia nagrań w studio w Los Angeles należącym do koproducenta Richa Costey’a (MUSE, Vampire Weekend, Chvrches) pięcioosobowy zespół zgromadził się etapami. Najpierw pojawili się wokaliści i gitarzyści Nanna Bryndis i Hilmarsdóttir, RagnarÞorhallsson i basista Kristjan Pall Kristjansson. Pojawili się tam, aby dokończyć nadchodzący trzeci album zespołu „Fever dream”. Pracowali nad nim przez ostatnie trzy lata, ale już wkrótce wymknie im się z rąk. Zaraz za nimi niczym para szkolnych urwisów pozostała część zespołu: perkusista Arnar Rosenkranz Hilmarsson i najmłodszy w grupie - gitarzysta Brynjar Leifsson.
Aby nazwać historię tego zespołu „bajką” potrzeba było dużych pokładów determinacji i mocnego charakteru, które doprowadziły ich do miejsca w którym znaleźli się w 2019 roku. Na myśl, że minęło prawie dziesięć lat od powstania zespołu (z popiołów solowego projektu Nanny), wykrzykuję: „Jezu Chryste!”. Ostatnia dekada była wichurą całkowicie przekraczającym ich zbiorową wyobraźnię. Wszystko zaczęło się w 2011 roku kiedy to rozgłośnia radiowa 104,5 z Filadelfii zagrała demo piosenki „Little Talks”. Of Monsters and Men było wówczas świeżo powstałym zespołem, ale nagle znalazło się na językach każdego z branży. Podpisali kontrakt z wytwórnią Republic, pojechali na SXSW vanem a wrócili tour busem. Ich debiutancki album - który, jak wszyscy przyznali, został zasadniczo nagrany w jeden weekend - szybko ukazał się pod tytułem „My Head Is An Animal”. Szybko pokrył się multi-platyną. Następnie zespół zaczął koncertować, zdobywając doświadczenie zarówno w dużych salach koncertowych jak i na wielkich festiwalach.
Przedsprzedaż Citi Handlowy:
środa, 11 grudnia 10:00 - piątek, 13 grudnia 9:00
Przedsprzedaż Ticketmaster.pl:
czwartek, 12 grudnia 10:00 - piątek, 13 grudnia 10:00
Myślisz, że dobrze znasz islandzki zespół Of Monsters and Men, ale tak naprawdę nie masz o nim pojęcia. Od pierwszej minuty ich nowego singla „Alligator” będziesz się zastanawiać czy ten utwór jest autorstwa Yeah Yeah Yeahs na czele z Arcade Fire – wszystkimi dudniącymi bębnami, gitarami i wzywającym do działania chórem. Podczas ostatniego dnia nagrań w studio w Los Angeles należącym do koproducenta Richa Costey’a (MUSE, Vampire Weekend, Chvrches) pięcioosobowy zespół zgromadził się etapami. Najpierw pojawili się wokaliści i gitarzyści Nanna Bryndis i Hilmarsdóttir, RagnarÞorhallsson i basista Kristjan Pall Kristjansson. Pojawili się tam, aby dokończyć nadchodzący trzeci album zespołu „Fever dream”. Pracowali nad nim przez ostatnie trzy lata, ale już wkrótce wymknie im się z rąk. Zaraz za nimi niczym para szkolnych urwisów pozostała część zespołu: perkusista Arnar Rosenkranz Hilmarsson i najmłodszy w grupie - gitarzysta Brynjar Leifsson.
Aby nazwać historię tego zespołu „bajką” potrzeba było dużych pokładów determinacji i mocnego charakteru, które doprowadziły ich do miejsca w którym znaleźli się w 2019 roku. Na myśl, że minęło prawie dziesięć lat od powstania zespołu (z popiołów solowego projektu Nanny), wykrzykuję: „Jezu Chryste!”. Ostatnia dekada była wichurą całkowicie przekraczającym ich zbiorową wyobraźnię. Wszystko zaczęło się w 2011 roku kiedy to rozgłośnia radiowa 104,5 z Filadelfii zagrała demo piosenki „Little Talks”. Of Monsters and Men było wówczas świeżo powstałym zespołem, ale nagle znalazło się na językach każdego z branży. Podpisali kontrakt z wytwórnią Republic, pojechali na SXSW vanem a wrócili tour busem. Ich debiutancki album - który, jak wszyscy przyznali, został zasadniczo nagrany w jeden weekend - szybko ukazał się pod tytułem „My Head Is An Animal”. Szybko pokrył się multi-platyną. Następnie zespół zaczął koncertować, zdobywając doświadczenie zarówno w dużych salach koncertowych jak i na wielkich festiwalach.