Na płytę składa się dwanaście utworów głównych, trzy impresje oraz trzy bonusowe tracki, wydzielone jako „Geneza”, a wśród nich singiel „12 zmysłów”, który jako pierwszy zwiastował nadejście tego wydawnictwa. Tym razem dostajemy album w całości po polsku.
- Polski to mój język, w którym myślę i odczuwam – przyznaje IGO – za angielskim łatwiej się było schować. Tak jak łatwiej jest się ukryć trochę, jak twórczość i odpowiedzialność za nią rozkłada się na cały zespół czy projekt. Już samo wyjście z cienia zespołu nie było dla mnie łatwe. Nie jestem nadmiernie ekstrawertyczną osobą. Potrzebowałem chyba przy pierwszym razie tego wentyla bezpieczeństwa w postaci obcego języka.
I tak dostajemy płytę niezwykle emocjonalną, ale nie w sposób w jaki zazwyczaj czytamy „emocjonalne piosenki” – czyli głównie miłość, smutek, melancholia. Tu dostajemy pełne spektrum tego, co buzuje w artyście, co buzuje w nas.
- Każdy ma swoje dobre i gorsze strony, życie składa się z dobrych i złych emocji, i ja się żadnych z nich już nie boję – opowiada artysta. - Piszę o tym, że kocham i że pożądam. O tym, że tęsknię albo jestem zły. O tym, że czasem przegrywam, albo jestem blisko dna i o tym, że wstaję i idę dalej. Taki jestem, czasem stabilny, czasem różny i nie okłamujmy się, że istnieją ludzie, który naprawdę są zawsze tylko romantycznie nieszczęśliwie zakochani i dlatego piszą tylko smutne piosenki o miłości. Nie ma ludzi jednowymiarowych i ja nie chcę udawać, że taki jestem.
Już „12 zmysłów” dawało nam pewien obraz tego, co dostaniemy. Jak opowiadał wtedy IGO, ideę dwunastu zmysłów zaczerpnął z filozofii R. Stainera, który dowodzi, że człowiek odbiera świat nie tylko za pomocą podstawowych pięciu zmysłów, ale na pełne spektrum składa się znacznie więcej doznań i idących za nimi emocji.
Wydawnictwo promuje utwór „Cud” - niezwykle osobisty kawałek, gdzie IGO nawiązuje m.in. do słów swojego taty i opowiada o tym, że trzeba, bo warto, gonić marzenia pomimo tego, jakie zdanie ma na ten temat świat.
Gościnnie na albumie pojawia się Zalewski, Vito Bambino i Odet.
Do płyty powstała sesja zdjęciowa, której autorem jest Wiktor Franko. Fotograf postawił IGO pośród monumentalnej, brutalistycznej architektury Berlina, wyciągając na plan pierwszy samotność i małość człowieka wobec świata.
- Ta koncepcja bardzo nam pasowała do tego albumu. Jestem tam sam ze swoimi uczuciami i demonami. Tylko sam ze sobą. W sumie tylko ja i ogrom niczego.
Za oprawę graficzną albumu dopowiada Mariusz Mrotek, niezwykle ceniony i wielokrotnie nagradzany designer.
Razem z premiera płyty startuje trasa koncertowa „12 zmysłów” – czyli 12 koncertów w 12 miastach. Większość miast jest już wyprzedanych, więc spóźnialscy fani muszą się spieszyć po ostatnie bilety. Więcej TUTAJ.