Paris Jackson debiutuje albumem „wilted”. To zbiór przejmujących, osobistych historii, a każda z nich została opatrzona zachwycającym głosem wokalistki.
Paris z poetycką wrażliwością oraz dbałością o detale potrafi stworzyć wciągającą narrację. Artystka opowiada o wydarzeniach zmieniających życie, następstwach pewnego niezwykle bolesnego momentu z nieodległej przeszłości. Jackson zaangażowała do pracy nad płytą wokalistę i gitarzystę Manchester Orchestra, Andy’ego Hulla oraz głównego gitarzystę Roberta McDowella. Produkcją wydawnictwa zajął się Dan Hannon.
„wilted” to 11 starannie skomponowanych utworów. Jak wspomina Paris, która jest wielką fanką Manchester Orchestra – do tego stopnia, że na lewym ramieniu wytatuowała okładkę płyty „A Black Mile to the Surface”: – Już po trzech dniach w studiu z Andym i Robertem złapaliśmy wspólny język. Wszyscy jesteśmy dziwakami, ale w ten sam sposób. Przy niektórych piosenkach mówiłam im wprost: jeśli kiedykolwiek chcieliście zrobić coś w studiu, ale nigdy nie mieliście odwagi, teraz jest na to czas. Od razu złapaliśmy wspólny język. Byliśmy podekscytowani, że możemy próbować nowych rzeczy i eksperymentować z czymkolwiek zechcemy.
Głównym singlem z „wilted” jest „let down”, które równoważy nieokiełznane eksperymenty z eleganckim wokalem Jackson i talentem do tworzenia niezapomnianych melodii. „let down” to ukłon w stronę „OK Computer”, portret tęsknoty. Paris Jackson przyznaje, że ten album Radiohead należy do grona jej ulubionych: – Uwielbiam te połączenia gitary akustycznej i elektrycznej z wieloma warstwami syntezatorów oraz to, w jaki sposób Thom Yorke potrafi zaśpiewać pełną skalę nut w zaledwie jednej piosence.
„collide” to dość radosny początek albumu, ale wokalistka miała w tym ukryty cel: – Chciałam zacząć od wesołego akcentu, by potem, w ramach rozwoju historii, ta nadzieja zaczynała słabnąć, a wy byście mogli kurczowo łapać się tego, co właśnie się rozpada – mówi Jackson. Tę destrukcję zapowiada „repair”, genialnie wzmocnione przez rytmy przypominające dźwięki wydawane przez łańcuchy. W „eyelids” Andy Hull dołącza do Paris, a ich głosy tworzą przejmujący duet. Jednym z najbardziej ekscytujących momentów albumu jest „scorpio growth”, opowiadające o niszczącym wpływie rozpaczy na ludzki umysł. Tytułowe „wilted” to epicki utwór z przestrzennymi harmoniami, natomiast „another spring” daje chwilę ukojenia za sprawą folk-popowego brzmienia.
Przy tworzeniu „wilted”, Paris Jackson często korzystała ze swojej muzycznej intuicji: – Moje piosenki to często po prostu efekt impulsu, by usiąść i grać na gitarze. Gdy próbuję coś z siebie wymusić, nigdy nie dzieje się zbyt wiele. Zwykle zaczynam od progresji akordów, która dobrze brzmi, a potem szukam melodii, która będzie dobrze brzmiała. Teksty, mam wrażenie, czasem pojawiają się same.
Jako swoje inspiracje, Paris wymienia bardzo zróżnicowany zestaw: George Harrison, Ray LaMontagne i Nikki Sixx z Mötley Crüe. Jackson swoją pierwszą piosenkę wydała jako 13-latka. Od tego czasu jej kreatywne podejście bardzo się zmieniło: – Moją ambicją nigdy nie było znalezienie konkretnego brzmienia lub formuły, której będę się kurczowo trzymać. Wiem, że moja muzyka zawsze będzie się zmieniać. Chcę próbować wszystkiego.
– Praca nad „wilted” była uzdrawiająca. W idealnym świecie byłoby doskonale, gdyby inni ludzie też mogli poczuć podobne uzdrowienie za sprawą tego albumu. Jednak pozostawię słuchaczom wybór, co tak naprawdę chcą dla siebie wziąć z „wilted”. Zostawiłam naprawdę dużą część siebie w tej płycie. Obnażyłam wiele swoich słabości, a historie te udało przekuć się w piosenki, których wcześniej nie mogłabym napisać – podsumowuje Paris Jackson.