Kalifornijski duet slenderbodies na 10 dni zaszył się w oddalonej od innych zabudowań chatce w okolicy Mendocino w Kalifornii. Muzycy zabrali do lasu gitary i postanowili szukać świeżych melodii oraz progresji akordów, które uchwycą efemeryczne piękno natury…
Ten wstęp brzmi jak opis indie folkowego albumu, jednak „komorebi” to dzieło zdecydowanie z przeciwnego bieguna. Nazwa to japońskie określenie na światło słoneczne przedostające się przez liście drzew. Na albumie znalazło się 11 alt-popowych utworów, z nowoczesną produkcją, pełną przestrzeni, żywego brzmienia elektrycznej gitary i falsetowych wokali. Bity i perkusja stworzone ze znalezionych w naturze dźwięków dodają każdemu kawałkowi smaczku, zacierając granice pomiędzy tym, co organiczne i cyfrowe.
slenderbodies czerpie inspiracje z różnorodnych gatunków, od hip-hopu, przez R&B i elektroniki do muzyki dance. Rezultatem jest odurzająca muzyczna mieszanka warstw i gatunków, która świetnie wyjaśnia, dlaczego zespół tak szybko zmienił wydawane własnym sumptem kawałki nagrywane w sypialni na miliony streamów na całym świecie.
Benji Cormack i Max Vehuni poznali się w college’u. Jako slenderbodies zyskali rozgłos w 2016 roku za sprawą 8-utworowej EP-ki „sotto voce” – po włosku oznacza to mówienie łagodnie, ale z akcentowaniem ważnych słów. Rok później pojawiła się kolejna EP-ka, „fabulist”, a pochodzący z niej singiel „anemone” przekroczył 30 mln streamów. Choć duet nigdy nie planował występów na żywo, wkrótce znaleźli się na tych samychg scenach co Mura Masa, Passion Pit, PVRIS czy Milky Chance.
W 2018 i 2019 Verhuni i Cormack wydali jeszcze dwie EP-ki („fabulist: extended” oraz „soraya”), które zebrały entuzjastyczne recenzje (m.in. na łamach The Line of Best Fit, Complex i Billboardu), jak również zapewniły slenderbodies występy m.in. na Austin City Limits i Lollapaloozie.